Menu

ogłoszenie bezpłatne

 

Moja OPPA - Międzynarodowy Festiwal Bardów 2022 - felieton autorski

  • Dział: Breaking news


oppa2022newsOd około miesiąca
angażowałem swoich znajomych „społecznościowych” w swoją radość z dostania się do półfinału 39 Międzynarodowego Festiwalu Bardów OPPA 2022.

Swoje zgłoszenie wysłałem za namową Pani Basi Halaś z MCKiS, której za to jestem serdecznie wdzięczny, bo pewnie sam bym na taki desperacki czyn nie wpadł.
Po prostu nie obserwowałem tego, co dzieje się w festiwalowej rzeczywistości od tej strony.
Owszem, wsłuchiwałem się w to, co w poszczególnych latach prezentowali laureaci, ale sam się tam jakoś nie widziałem, nie przychodziło mi to do głowy.

Ale kiedy Pani Basia zadzwoniła do mnie, mówiąc, że "widzi mnie w roli wykonawcy" i przysłała e-mail z informacją o OPPA 2022, to w zasadzie niewiele się zastanawiałem, nagrałem jak tam umiałem pięć piosenek własnego autorstwa i... poszło.
Już po kilku dniach ukazał się komunikat Rady Artystycznej festiwalu, w którym na 14 pozycji zobaczyłem swoje nazwisko.

Kiedy człowiek pisze swoją, nazwijmy ją, literaturę, czyli teksty piosenek i dorabia do tego melodię, to siłą rzeczy w jakiś sposób szuka weryfikacji swoich pomysłów, a skoro tak szacowne gremium, jak prawdziwi wielcy polscy bardowie zauważyli coś w tej twórczości, to powód nawet do dumy.
Zaczęło się codzienne mozolne opanowywanie tekstów, które w moim wypadku są pełne treści, co udało mi się tylko częściowo i musiałem posługiwać się podczas występów tekstem pisanym, z pulpitu, ale dziś to norma i sporo uczestników tak właśnie zrobiło.

Jak wcześniej pisałem, jakoś niespecjalnie wierzyłem w jakikolwiek swój sukces, bo o ile w warstwie tekstowej nie mam sobie nic do zarzucenia, to jako grajek jestem totalnym amatorem, samoukiem, nie mającym żadnych teoretycznych podstaw, który w życiu nie „wziął” ani jednej lekcji muzyki'. Dlatego, kiedy ktoś mi mówi per „artysta”, „muzyk”, to się irytuję, bo na takie miana trzeba sobie zasłużyć.
Co innego, już nieco przestarzałe słowo „bard” co oznacza wykonującego własne, literacko i muzycznie opracowane utwory z towarzyszeniem instrumentu – zwykle gitary. Wprawdzie Wikipedia uważa, że ma to być „wybitny artysta”, ale już słownik języka polskiego mówi krótko: „piewca, poeta, wieszcz”.

Tak więc ja, grajek z Jaworzna znalazłem się wśród wybitnych bardów polskich, jakimi są w całej wymowie tego słowa Piotr Bakal, Stanisław Klawe, Jerzy Mamcarz, Michał Lonstar i wielu innych.
Mój występ był chyba 14 z kolei, co pozwoliło mi przyjrzeć się tegorocznym trendom w piosence autorskiej i trochę mi mina zrzedła, bo to co ja przygotowałem, czyli raczej prześmiewcze, mocne i nie zawsze poprawne „politycznie” czy też towarzysko teksty, bardzo dynamicznie wykonane, daleko odbiegały od tego, co usłyszałem, czyli raczej strofy pochodzące z kręgu tak zwanej krainy łagodności, poezji śpiewanej, unikające skandali, czy wzburzenia słownictwem.

Kiedy przyszła na mnie pora, trema dała o sobie znać i z mojej prezentacji nie byłem zadowolony. Nieobycie z tą sceną, z nowymi warunkami akustycznymi spowodowały nerwowość i wg mnie słabiutki występ. A było to koło godziny 19 30.
Niemniej podtrzymany na duchu przez moją córkę, Emilię, która nie opuszczała mnie na krok,
że „lipy nie było”, udaliśmy się do hotelu, aby oczekiwać mającego się pojawić na stronie OPPA werdyktu awansującego uczestników do koncertu finałowego.
Ogromnie zmęczony, nie pozostawiając sobie wiele obietnic, dotrwałem do okolic północy, kiedy
to w komunikacie Rady Artystycznej zobaczyłem swoje nazwisko. Nooo, zmęczenie przeszło i do rana nie mogłem uwierzyć w to co przeczytałem.
Po przespaniu może trzech godzin należało przygotować się do drugiego występu, będącego wielkim zaskoczeniem, bo ja udział w półfinale już uznałem za swój niedający się pobić sukces. A tu taka niespodzianka.

A więc około godziny 17 wyszedłem na scenę i ponownie swoimi tekstami i dynamicznymi wykonaniami wywołałem ożywienie i zainteresowanie wśród publiczności, czego dowód dały osoby - warszawianie, którzy podeszli do mnie, dopytując się o to i owo, mówiąc, że poza rozbawieniem doznały wzruszenia.
Na werdykt czekaliśmy około godziny, ale tym razem już nie miałem wątpliwości, czy złudzeń żadnych,
co do mojej przyszłości na tej tegorocznej scenie, toteż ze spokojem i uznaniem dla jury przyjąłem listę tych, co na podium. Oni powalczyli jeszcze o Grand Prix, a my udaliśmy się do hotelu a po szybkiej decyzji – wracamy, do pociągu. Już godzinę po północy byliśmy w czekającym na nas Jaworznie.

Podczas tych dwóch dni w Warszawie w Domu Kultury Śródmieście przyszło mi do głowy kilka przemyśleń, wynikających między innym z rozmów z współuczestnikami konkursu i z własnych obserwacji.

Dla mnie OPPA od lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku to kultowe wydarzenie, które te czterdzieści kilka lat temu było jednym z ważniejszych kulturalnych, a często owianych aurą buntu wobec rzeczywistości, codzienności politycznej czy obyczajowej. Wtedy to, kiedy nie było w zasadzie wolnych środków masowego przekazu, miliony osób czekały na nagrania na kasetach wykonań koncertowych, czy choćby na gdzieś przekazane nieudolnym drukiem teksty, które śpiewało się na prywatkach, czy innych spotkaniach towarzyskich, albo na nie zawsze akceptowanych przez władze koncertach.
Przeboje wylansowane na Festiwalu OPPA śpiewało się przy gitarze wszędzie z wypiekami na twarzy, przy wielkim zainteresowaniu słuchaczy. Znało się je na pamięć.
No, nie mówiąc już o graniczącym z cudem dostaniu się na koncerty konkursowe, albo towarzyszące festiwalowi, gdzie same pękały w szwach.
Wykonawcy zostali do dziś znani, stali się legendami, zawsze chętnie przypominanymi, którzy dziś z racji zasiadania w Radzie Artystycznej czy w jury, są czynnikiem mobilizującym wykonawców do udziału
w festiwalu. 
Zbliżamy się do końca tej powieści i coraz mi smutniej, bo z atmosfery tamtych dni niewiele już dziś zostało. Koncerty konkursowe odbywają się w niewielkiej salce, mieszczącej około 150 widzów, gdzie zawsze można znaleźć wolne miejsca, a im późniejsza wieczorna pora, tym bardziej pustoszeją. Na widowni ze świecą szukać młodzieży, wśród wykonawców również.
Co innego przyciąga tłumy - plastik, blichtr, tandeta, bezmyślność. A mimo to organizatorzy trwają na swoich stanowiskach i niosą ten kaganek, i zabiegają o sponsorów, o reklamę, o dobre samopoczucie wykonawców. Brawo dla nich! 

Coś jednak mija, coś się kończy i tylko dzięki wymienionym wcześniej zapaleńcom trwa dalej.
Nie usłyszałem niestety wśród kilkudziesięciu piosenek jakichś specjalnie wyróżniających się przebojowością. Takich, które po festiwalu mogłyby się stać wieloletnimi hiciorami.
Przeważają rzeczy smutne, owszem refleksyjne, a wśród nich piękne poetycko i przepięknie brzmiące za sprawą naprawdę doskonałych muzyków, choć i paru takich samouków jak ja też było.
Ale rzeczy mocnych, podnoszących ciśnienie, pobudzających publiczność choćby do jakiegoś rytmicznego klaskania, do podśpiewywania refrenów, do szczególnych owacji jest „jak na trudno dostępne lekarstwo na receptę”.
No i co tu dużo mówić, samych zgłoszeń do konkursu nie jest jakaś porywająca ilość. Około 40 zgłoszeń z całej Polski i od jakiegoś czasu z zagranicy to naprawdę bardzo mało.
Czym to jest spowodowane? Cóż, czasy się zmieniają, zmieniają się ludzie, ale po paru rozmowach, wśród uczestników i słuchaczy, doszliśmy do wniosków, że wielką szkodę amatorskiej twórczości artystycznej czynią w sporym zakresie miejskie, dzielnicowe, gminne jednostki kultury, które idąc po linii najmniejszego oporu stawiają na komercję.
Bo po co organizować grupy muzyczne, teatralne, różnego rodzaju, różne tematycznie, po co męczyć się z przyciąganiem młodzieży i z proponowaniem jej twórczego spędzania czasu, kiedy lepiej dać na talerzu – sprowadzić komercyjny prywatny teatrzyk, albo niskobudżetową chałturę koncertowo - teatralną.

Nie ma w wielu (stosunkowo) miejscach na mapie Polski placówek, które autentycznie chcą wraz
ze swoimi wychowankami coś osiągnąć na niwie zarówno dziecięcej, jak i młodzieżowej, ale i w pełni dorosłej części społeczności lokalnych. Nie ma kto zachęcać, uczyć, mobilizować do brania udział w konkursach. Artyści amatorzy są skazani tylko na siebie i prywatną aktywność, pomoc kolegów, znajomych. 
To co jest, doszliśmy do wniosku wspólnie, to jest malutka kropla w morzu, 
a często jest tak, że ludzi ambitnych którzy z pasją poświęcają swój czas dla artystów amatorów, pozbywa się z domów, czy centrów kultury, bo to tylko kłopot.
Oczywiście to nie reguła, ale sam znam parę osób, które musiały pożegnać się z ukochanymi instytucjami, z ukochanymi wychowankami, w co najmniej kilku miastach, musieli zakończyć działalność grup artystycznych przez siebie prowadzonych, bo nie pasowali do - nazwijmy to urzędniczo nadzorczego pojęcia pracy jednostek kultury.
Sam zacząłem tworzyć grupy choćby z kręgu piosenki żeglarskiej, czy też turystycznej, albo poezji śpiewanej, ale... cóż, jak było, to wiemy - skutecznie wybito mi z głowy cały entuzjazm, doprowadzając do rozstroju zdrowia. I nie tylko mnie. 

Kto pamięta i docenia jaworznickich tuzów – wychowawców - Zbigniewa Rutkowskiego, Ewę Sałużankę, Urszulę Warszawską, Aleksandra Brzezińskiego, Barbarę Wójcik Wiktorowicz, Jacka Gąsiora, Barbarę Kleider, Annę Stelmachów i wielu innych, spod których skrzydeł wyszli znakomici artyści, o których niestety i tak słabo w lokalnych mediach słychać, a przecież informacje, czy wywiady z nimi zapełniłyby niejedną szpaltę. 
Dziś sporo amatorskich grup, w różnych miastach, które jeśli jeszcze przejawiają jakieś odruchy aktywności, to robią to u siebie w prywatnych domach, albo płacą za wynajęcie salek do prób tułając się tu czy tam. Tak bywa wielu miejscach w naszej ojczyźnie, co jest bardzo smutne, ale powinno skłaniać do naprawdę bardzo głębokich refleksji. Bo co będzie, kiedy lekceważeni, zniechęceni, poodchodzą sami, czy też na zasadzie dobrowolnego przymusu, albo zestarzeją się, albo poumierają?
Co się stało, że znikają ludzie w których krwi płynie uzależnienie od zajmowania się aktywizacją innych do twórczości?
Jak stwierdził jeden z moich rozmówców w Warszawie, często kierowaniem kulturą w zarówno małych mieścinach, jak i w dużych aglomeracjach zajmują się ludzie, którzy na piedestale stawiają wyłącznie swoją osobę, swoje egoistyczne ambicje osobiste, swoją karierę, swoją władzę i dominację nad innymi,
a nie to, do czego są powołani, czyli misję wobec społeczności lokalnych i wobec szeroko pojętej kultury, będącej przecież solą naszej egzystencji. W wielu wypadkach liczy się dla niech tylko blichtr i możliwość zabłyśnięcia w świetle, nazwijmy je, odbitym. A kto widzi i docenia pracę u podstaw?
A być może ludzie zarządzający kulturą po prostu nie mają pojęcia o swojej pracy i o tym jak wyłuskiwać ludzi wartościowych, talenty, jak ich nie gubić, bo się po prostu na tym nie znają, nie wiedzą co to dobry wiersz, dobra piosenka, dobry obraz albo obiecujący aktor zarówno młody, jak i nawet wieku senioralnym? 
Może nie są przygotowani do pełnienia obowiązków jakie na nim winny spoczywać? I stąd aby się wykazać jakąkolwiek inicjatywą wydają pieniądze na zakup imprez nawet byle jakich, zamiast sami je organizować w oparciu o lokalnych artystów. Zamiast uczyć, wychowywać, idą na łatwiznę. A przecież chyba to wychowanie i praca w środowisku powinna być wiodącą, najbardziej istotną rolą mniejszych czy większych placówek samorządowych kultury!
Nie tylko opieka jako taka, nad dziećmi, przedszkolakami czy organizacja konsumpcji dla seniorów. 

I ostatnie zdanie o zjawisku, które osoby z wielu miejsc w Polsce obserwują. Otóż tak bywa, że ludzi utalentowanych amatorów (bo zawodowiec sobie raczej zawsze poradzi) aktywnych, pełnych energii twórców, odtwórców, w ich miejscach zamieszkania jakoś nie widzi się, choć czynią oni bardzo wiele, aby pokazać swoje talenty, swoją twórczość. Często są lekceważeni, niedocenieni.
Zauważa się ich, o ile w ogóle, dopiero wtedy, kiedy gdzieś poza swoim miejscem rodzinnym osiągną coś, zdobędą laury, zaistnieją. Wtedy można się podpiąć pod ich sukces.
A przecież zazwyczaj w swoich miastach działali aktywnie, chętnie, nawet z rozmachem, jednak byli jakby pomijani. Czyżby świadczyło to o słabej kompetencji zawodowych działaczy kultury, którzy nie potrafią ocenić, że wśród lokalnej społeczności żyją prawdziwe perełki, które potrzebują pomocy, wsparcia, zainteresowania, często ośmielenia, często zapewnienia im możliwości rozwoju, czy też pokazania swoich umiejętności, niekoniecznie przy wielkich światłach gali albo ekskluzywnych wernisażach.
Przecież najważniejszym głównym celem domów kultury, czy innych tego typu ośrodków winno być wyłanianie talentów, wspomaganie amatorskich aktywności. Bo kupić spektakl czy zapłacić aktorowi, muzykowi, performerowi potrafi nawet szewc, który ma w swojej działalności gospodarczej wpisany stosowny numer EKD. Wydrukować plakat i sprzedać bilety, wynająć salę i sprawa załatwiona.
Ale dojść z własnym „wychowankiem”, z uczestnikiem warsztatów, czy grupy teatralnej, albo amatorskiego zespołu muzycznego do jakiegoś etapu konkursu to dopiero sztuka i to dopiero satysfakcja.
Może w naszym kraju jeszcze powrócą czasy prawdziwych pasjonatów, a samorodni artyści będą doceniani w każdym jego zakątku.
I wtedy może na Międzynarodowy festiwal Bardów nadesłanych zostanie nie czterdzieści zgłoszeń, ale co najmniej czterysta, a co tam - cztery tysiące, nie bójmy się tego słowa! Tego życzę nam wszystkim.

P.S Jako lokalny patriota, przedstawiając swoją osobę prowadzącemu koncerty, Jackowi Gutry, wskazując na moje miasto, zaznaczyłem, że to właśnie to miasto, gdzie będzie powstawał pierwszy polski samochód elektryczny.  I to Jacek Gutry wygłosił ze sceny. Była moc! 
                                                                                                 Alex

Czytaj dalej...

Lotos - pamiętamy kto chciał sprzedać Rosjanom

  • Dział: Breaking news

lotosstacja"Dziś tematem nr 1 jest kwestia konfliktu zbrojnego na Ukrainie.

Rząd polski prowadzi szereg działań na arenie międzynarodowej i w kraju, które przekładają się na pomoc Ukrainie, jej obywatelom i zapewniają ochronę polskich granic.


Ostatnia wizyta Prezydenta USA tylko potwierdziła silną pozycję Polski. Ale od momentu wybuchu konfliktu zaskakującym jest postawa polityków opozycji. Można mieć wrażenie jakby w tym wypadku nie wiedzieli jak się zachować. Wizyta Prezydenta Stanów Zjednoczonych też była im nie na rękę. Opozycja chciałaby marginalizacji Polski i przypisania za to winy rządowi PiS.

Przechodząc płynnie do naszego lokalnego podwórka zaskakującym dla jaworznickiej społeczności okazał się ostatnio wpis w mediach społecznościowych opublikowany przez jaworznickiego posła PO.

A czytamy w nim o tzw. trójpaku antyputinowskim, który zakłada m.in. modernizację polskiej armii i STOP wyprzedaży majątku narodowego.

Jeżeli Pan poseł nie wie to warto przypomnieć, że to jego polityczny mentor Donald Tusk w 2011 roku mówił, iż nie ma powodów, by powstrzymać sprzedaż Lotosu Rosjanom, a powszechnym jest fakt, że za rządów PO-PSL miało miejsce rozbrajanie polskiej armii, a nie jej modernizacja.

Panu posłowi zdecydowanie lepiej idą relacje z pobytu w Beskidzie Żywieckim czy te z sadzenia drzewek owocowych. Wszak trzeba przyznać, że Panu posłowi z łopatą nawet do twarzy.

                                                                                                                 Drwal.........................

Czytaj dalej...

Demagogia goni demagogię, Drwal komentuje - felieton

  • Dział: Breaking news

mysli 1200Demagogia goni demagogię,absurd goni absurd, a wszystko zakrawa o kabaret choć sprawa jest niezwykle poważna.

W miniony piątek Rada Miejska w Jaworznie uchwaliła miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego "Wojska Polskiego - Północ", co było kolejnym krokiem po pozytywnej opinii sejmowej komisji środowiska i stanowi milowy krok w powstaniu Jaworznickiego Obszaru Gospodarczego.
fot:  cookie_studio - pl.freepik.com


Dla niektórych milowy, ale mam wrażenie jakby co POniektórzy radni byli miliony lat świetlnych oddaleni od rzeczywistości. 5 radnych zagłosowało przeciw używając kuriozalnych argumentów. Jedna z radnych, która od kilku sesji kreśli czarną wizję świata sprowadziła temat do tego, że gdy powstanie Jaworznicki Obszar Gospodarczy będą ginąć pszczoły i topnieć lodowce.

Druga z radnych okazała się specjalistką od mechanizmu działania układu oddechowego człowieka, choć jak wiemy zawodowo nie jest lekarzem. Dla ludzi rozsądnie myślących takie argumenty to polityczne show. Ci, którzy chcą rozwoju naszego miasta wiedzą, że to decyzja strategiczna i jak mówi się "na mieście" to najważniejsza uchwała Rady Miejskiej w całej 20-letniej działalności Pawła Silberta na stanowisku prezydenta miasta.

Należy się cieszyć, że mieszkańcy Jaworzna to rozsądni ludzie, którzy od lat wybierają w większości odpowiedzialną władzę, bo gdyby do niej doszły takie osoby jak wspomniane radne, nasi mieszkańcy musieliby mieszkać i pracować... w lesie.

Drwal                                            

Czytaj dalej...

Parkingowy strzał w kolano - Felieton - Komentuje Drwal

  • Dział: Breaking news

parking2Tego jeszcze nie było.

Jaworznicki internetowy brukowiec donosi, że Jaworznicki poseł PO piszę do Komendanta Miejskiego Policji w Jaworznie, w sprawie płatnych parkingów, tym samym albo nie wie albo celowo stanął w kontrze do swojego kolegi – prezesa jaworznickiej spółdzielni, a w Radzie Miejskiej przewodniczącego klubu… Koalicji Obywatelskiej.

Żeby rzec bardziej dosłownie „strzelił w kolano” - pytanie czy sobie czy jemu? Poseł po interwencjach mieszkańców w swoim piśmie sugeruje nadużycia i próby wyłudzania pieniędzy.

Takie stwierdzenia to ciężka artyleria wysunięta wobec firmy, która działa m.in. na terenach spółdzielni i jak można domniemywać na jej zlecenie.

parkin3Owszem, jeżeli chodzi ostatnio o nasze miasto to problem parkingów za "kilkaset złotych na minutę" faktycznie zaczął narastać, ale na terenach prywatnych, a w lwiej części to tereny właśnie największej spółdzielni mieszkaniowej w mieście, której prezesuje radny KO. I tu nasuwa się pytanie o cele i powody.

Wszystko wskazuje na to, że to swego rodzaju wewnętrzna próba sił na terenie Jaworzna po stronie opozycji.

Pytanie tylko czy ów poseł, który przewodniczy regionalnej Platformie Obywatelskiej podejmując takie działania przeciwko własnym radnym nie udowadnia jedynie swojej słabości i chce wyeliminować niewygodną, wewnętrzną opozycję? No bo chyba nikt nie uwierzy już w te bajki, że Platformie Obywatelskiej zależy na mieszkańcach…


                                                                                    Drwal

Czytaj dalej...

Opozycyjne drzewa

  • Dział: Breaking news

grodekorka 31 160010 lutego odbyła się kolejna sesja Rady Miejskiej w Jaworznie. Jak zwykle dużo ważnych tematów, ale i niepotrzebnej dyskusji.
Od pewnego czasu można zauważyć, iż publiczna dyskusja w naszym mieście toczy się wokół jednego – drzew.

Lokalni politycy Platformy Obywatelskiej nie zauważają wielu innych ważnych tematów, ważnych inwestycji, perspektywicznych działań. Na sesji przedstawiają płomienne wystąpienia dotyczące wycinki lasów i ochrony przyrody, choć jak się wczoraj okazało nie do końca mają pojęcie na czym polega tzw. gospodarka leśna, która w dodatku w znacznej większości prowadzona jest przez Lasy Państwowe – instytucje zupełnie niezależną od miejskiego samorządu.

Ale niestety, nasi radni z opozycji nie pamiętają też innych ważnych kwestii… może ktoś im powinien zatem przypomnieć, że w latach 2007 – 2015 kiedy PO i PSL rządzili w Polsce wycięto ok. 120 mln drzew.

W ramach ciekawostek nie inna sytuacja miała miejsce np. w Warszawie - za rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz według oficjalnych danych, w latach 2007-2016 zostało wyciętych 230 tys. drzew.
Co należy podkreślić w Jaworznie patrząc wstecz od 2001 do 2020 roku przybyło 700 ha zadrzewionego terenu i areałów zielonych – mówił o tym prezydent Silbert w wywiadzie dla RadiaEm, który to wywiad co ciekawe również spotkał się z zainteresowaniem radnych – szkoda, że nie w tym aspekcie co trzeba.

Jak widać działania lokalnych działaczy PO pokazują niesłychaną hipokryzję w ich działalności i próbę zbijania kapitału politycznego na temacie drzew. I choć Jaworzno kojarzone jest w sposób oczywisty z drwalem i choć drwal felietony pisze, to Jaworzno było, jest i będzie zielonym miastem.

                                                                                                       Drwal

Czytaj dalej...

Naiwniacy i cwaniacy - Drwal - Z dystansu - Felieton

  • Dział: Felietony

 

pomieszanieJakiś czas temu w Jaworznie ogłoszono powołanie struktur powiatowych nowego ruchu społeczno-politycznego Szymona Hołowni Polska 2050. Zanim powstały struktury na poziomie ogólnopolskim wszyscy wierzyli, że idzie nowe. Gdy wejść głębiej w to zagadnienie okazuje się, że nowe wcale nowym nie jest.

Podobna sytuacja miała miejsce w naszym mieście. Zebrała się elita polityczna Hołowni w Jaworznie i ogłaszają… Ale cóż to?! Posłowie do niedawna zasilający szeregi Platformy Obywatelskiej byli tymi, którzy występowali pod szyldem Polska 2050 i ogłaszali powołanie nowych lokalnych struktur. Wśród mieszkańców zdziwienie, konsternacja i swego rodzaju pomieszanie z poplątaniem.|
Grafika rawpixel.com - pl.freepik.com

Czytaj dalej...

Drwal nadaje - Opozycjo! Czy leci z wami pilot? Felieton - z dystansu

  • Dział: Felietony


izera obaszarBycie w opozycji to fajna rzecz: nie ponosi się odpowiedzialności za kluczowe decyzje - bo to problem rządzących, można wszystko krytykować dla zasady lub „pod publikę”, można nie mieć pomysłu na przyszłość, ale pieniądze z diet wpływają za to na konto regularnie…a naród myśli, że jego wybrańcy pracują w pocie czoła…
Na ostatniej sesji Rady Miejskiej pojawiła się, po raz kolejny sprawa Jaworznickiego Obszaru Gospodarczego – tym razem, w kontekście deklaracji o poparciu dla Prezydenta Jaworzna w działaniach mających na celu utworzenie tego strategicznego dla przyszłości Jaworzna terenu inwestycyjnego.

Czytaj dalej...

Łukasz Kolarczyk Zastępcą Prezydenta – czy to koniec zmian? Z dystansu - felieton

  • Dział: Felietony

kolarczyklukaszWszystko stało się jasne.

Nowym Zastępcą Prezydenta Miasta Jaworzna został Łukasz Kolarczyk – dotychczasowy pełnomocnik Prezydenta Miasta. Na tzw. „giełdzie” nazwisk była to jedna z częściej wymienianych osób do objęcia tego stanowiska.

Nie ma się co dziwić – od wielu lat Kolarczyk ściśle współpracuje z Prezydentem Silbertem.

Uzyskał on rekomendację Stowarzyszenia Jaworzno Moje Miasto, a od wielu lat ściśle współpracuje również z jaworznickim PiS-em.

Z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że PiS swojego kandydata na kolejnego zastępcę wskaże na jesień. Wszystko wskazuje na to, że dokona się to dopiero po tym, jak przeprowadzone zostaną planowane wybory władz Prawa i Sprawiedliwości na poziomie lokalnym.

Czytaj dalej...

Zmiana… I co dalej? - Z dystansu - komentuje Drwal.

  • Dział: Felietony

 

zmianaszansa 1200Dotychczasowy Wiceprezydent Jaworzna Monika Bryl została powołana na funkcję wiceprezesa Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.

To duże wyróżnienie dla naszego miasta i pozytywny aspekt w kontekście planowanej budowy fabryki Izery w Jaworznie. Przypomnieć należy, że Monika Bryl pełniła funkcję wiceprezydenta Jaworzna od 2015r. z rekomendacji Prawa i Sprawiedliwości po tym, jak ówczesny Zastępca Dariusz Starzycki został posłem.

W jaworznickich politycznych kuluarach od pewnego czasu mówiło się o potencjalnych zmianach, które miały nastąpić. Powołanie Moniki Bryl do zarządu KSSE pociąga za sobą zmiany w jaworznickiej strukturze zarządzania miastem. Jaka zapadnie zatem decyzja w sprawie wyboru nowego zastępcy prezydenta?
Grafika jcomp - pl.freepik.com

Czytaj dalej...

Być dumnym z polskości - Z dystansu - Felieton

  • Dział: Felietony

 

770 miliardow dla polskiW ostatnich dniach wiele osób powielało ważną informację, jaką jest decyzja o dacie beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego. Szczególnie zapamiętałem jeden wpis z tamtego okresu – jaworznickiego radnego PiS Macieja Stanka, który pisząc o tym wydarzeniu przypomniał jeden z najbardziej znanych cytatów kard. Wyszyńskiego: Ludzie mówią:Czas to pieniądz”. A ja Wam mówię: „Czas to miłość.” I tak przez analogię można porównać to do zaistniałej w ostatnim czasie sytuacji związanej z tzw. Planem Odbudowy i ratyfikacją unijnego budżetu w wysokości 770 mld zł. W duchu analogii na myśl przychodzi parafrazowane porównanie: Ludzie mówią: „Polskość to nienormalność”. My Wam mówimy „Polskość to duma i odpowiedzialność”.

Czytaj dalej...
Subskrybuj to źródło RSS

Kultura

Polskie portale

INSTYTUCJE

Follow Us