Urodziny Jazz Clubu Muzeum to wydarzenie ważne w pewnych kręgach. Ale nie są to kręgi wąskie, bowiem z tego lokalu korzysta ogromna liczba osób, chociaż nie wszyscy w tym samym celu, nie wszyscy z tego samego powodu. jedno przychodzą tu po prostu posiedzieć przy kawie, inni przy czymś mocniejszym, jeszcze inni przychodzą tu tylko wtedy, kiedy odbywają się koncerty, a jeszcze inni wydawać by się mogło spędzają tu więcej czasu niż w domu.
Ta różnorodność tworzy niepowtarzalną atmosferę klubu, przyjazną dla każdego, kto tylko potrafi się bawić, dodajmy, kulturalnie.
PKiedy Zbyszek, szef siedziby "Przewlekłych smakoszy," (cytat z piosenki) zaczął wymieniać wydarzenia odbywające się tu regularnie, doskonałe koncerty, spotkania, ale i zalety napitek i zakąsek, wydawało się że wieczór się nie skończy...
Owszem, nie skończył się ale nie z tego powodu.
Trwał do rana, bo świętować było co, ale na początku przede wszystkim, należało wysłuchać koncertów dwóch grup.
Jednej jaworznickiej, młodej, zdobywającej szlify i ogładę sceniczną. Zespół nazywa się SzachMat, ale z najstarszą grą logiczną chyba niewiele ma wspólnego, przynajmniej w warstwie muzyczno tekstowej.
Dobre kawałki z ciekawą koncepcją aranżacyjną brzmią nieźle, ale wymagają jeszcze doszlifowania.
A może to tylko kwestia dość swobodnej atmosfery podczas koncertu, kiedy to muzycy musieli skupić się na wykonywalnych utworach, będąc jak to zwykle bywa, nieco rozpraszanymi przez ucztującą publikę i gości mniej zainteresowanych muzyką, bardziej eksponowaniem swoich osobowości - ale taka uroda klubowego grania.
Zarówno przed, jak i po koncercie Szef - Zbyszek - udekorował specjalnymi niespodziankami - rekwizytami wyróżniających się gości - przyjaciół klubu.
A to krawatami, a to koszulkami, a to statuetkami. Odznaczeni klubowicze odwdzięczyli się pięknym prezentem - gitarą, którą Zbyszek zobowiązał się wykorzystać podczas kolejnego koncertu, na którym będzie miał okazję zagrać.
Gwoździem wieczoru był koncert zespołu, który już tu raz pograł.
Kapela o nazwie Imaginarium wtedy już, mimo że tylko akustycznie, wywarła na bywalcach Jazzu wielkie wrażenie. Nie mal trzy lata trzeba było czekać na powrót muzyków w to miejsce. Opłacało się, bo tym razem już elektrycznie i w pełnym składzie, można było usłyszeć zwiększoną dawkę muzyki pochodzącą z dwóch: jednej starej i jednej nowej płyty.
To był bardzo bogaty koncert, podczas którego kapela zaprezentowała niezmierzone pokłady pomysłów muzycznych, aranżacyjnych, dźwiękowych i wokalnych.
Mocny rock zaintrygował nawet tych, którzy wcześniej nieco mniej interesowali się sceną; raczej barem.
Doskonała muzyka, zagrany perfekcyjnie trzon każdego utworu jak i fenomenalne solówki i wokal wspomagany bardzo optymalnie procesorem tworzyły całość wartą wysłuchania na pewno jeszcze co najmniej raz. Płyta będzie niedługo dostępna w dobrych sklepach muzycznych a u nas... no niestety, tylko zdjęcia wieczoru...
A podsumowaniem niech będzie krótkie Have fun! Jazz Club!