Spacerem przez cmentarze - ze wspomnieniem i obiektywem
- Autor Alex
Obok grobów smutnych i zaniedbanych widuje się na cmentarzu groby tętniące życiem.
Zawsze, kiedy nadchodzi czas wspomnień i szczególnie intensywnego odwiedzania naszych bliskich, którzy odeszli, początkiem listopada, powraca dawno usłyszana myśl Stanisława Jerzego Leca.
Nie ma w niej nic ani śmiesznego, ani satyrycznego, ani drwiącego... jest cała prawda, ale nie o grobach, jest prawda o nas samych, którzy albo pamiętamy o tym, że nas rodzice leżą na pobliskim cmentarzu, albo o tym nie pamiętamy w ogóle, albo też przypominamy sobie zawsze w ostatniej chwili. I nawet nie chodzi o bogactwo plastikowych lampionów, sztucznych kwiatków ocierających się o zwykły kicz.
Bo jakim to fałszywym odruchem jest kupno półmetrowego koromysła dającego takie samo światło jak zwykła świeczka, tylko po to, aby sąsiadowi z grobu obok zaimponować.
"Ja bardziej kochałem swoich rodziców, niż Ty, i bardziej za nimi tęsknię, bo Ty przyniosłeś lampkę za 3 złote, a ja wydałem złotych 15!
Jakże tęsknić muszą ci, którzy na groby przynoszą naręcza plastikowych roślin i spędzają przy grobie długie dziesiątki minut, obgadując z rodziną wszystko i wszystkich - a niech sobie staruszkowie tam w ziemi posłuchają o czym mówimy, co słychać wśród żywych.
Widuje się i pojedyncze świeczki, urwane w ogródku skromne chryzantemy, albo ostatnie pąki róż, zakwitających jeszcze w listopadzie, widuje się pojedyncze przygarbione postacie, zamknięte w swoich myślach, często łzą kapiące w ukryciu...
I te komentarze bogatych. " No ci Kowalscy mogliby chociaż raz w roku porządnie przystroić grób ojca..."
Czy o to chodzi w dniu wszystkich świętych, czy też w dniu zadusznym?
Na to pytanie każdy musi sobie odpowiedzieć sam, a przede wszystkim musi odpowiedzieć sobie ten, który mówi o sobie że jest chrześcijaninem, katolikiem.
Czy naprawdę nasi nieobecni chcą tego, co im serwujemy? Czy nie wolą przypadkiem chwili cichej, skromnej, samotnej, sam na sam ze wspomnieniami?
Czy nie wolą modlitwy od odpustowych lampioników i wiązanek blichtru i bijących po oczach kolorach nibykwiatów.
***
Cmentarz Żydowski w Jaworznie, na Podłężu nie jest oblegany przez bliskich osób tam spoczywających. Bo kto ma oblegać groby?
I to nie dzieje się dlatego, że Żydzi nie świętują tego dnia. Dzieje się tak dlatego, że ich potomków nie ma. Zostali pomordowani przez Niemców.
W jednym dniu zapakowani na wagony, ciężarówki, wywiezieni, do obozu. Zagazowani i spaleni. pewnie gdyby nie wojna, żyliby w naszej społeczności, cmentarz byłby większy niż dziś, zadbany...
To nie ważne, że w judaizmie nie ma takiego święta, Jedna świeczka, mały kwiat położony na, albo przy murze kirkutu będzie dowodem na nasze człowieczeństwo, na nasza pamięć. Zróbmy to.
O żydowskim cmentarzu piszemy TUTAJ - Macewy milcząc mówią... na cmentarzu żydowskim w Jaworznie...
***
Na nadchodzący czas mamy dla naszych czytelników, jak już nieraz z okazji różnych świat, garść poezji Pani Danuty Wiśniewskiej...
Zapraszamy do zanurzenia się w fale czułej poezji. i obejrzenia zdjęć z jaworznickich cmentarzy tuż przed świętem 1 listopada.
A może ktoś zapamięta wers, dwa i opowie o nim swojej mamie, tacie, dziadkom nad jesiennym grobem?
Może wtedy poczujemy te jedność z nimi, o której przecież marzymy, do której tęsknimy...
Nad złomowiskiem szkieletów
Snuje się welon mgieł zapomnienia
A pod nimi śpią
Głęboko ukryte w naszej pamięci wspomnienia.
W listopadowym dniu
Mrugają płomyczkami świec
Zapraszając nas do rozmów
I prosząc o modlitwę
LEŚNE ZADUSZKI
Czas
nożem przeznaczenia
okroił
z łusek marzeń,
wyrosłe w milczeniu
smutkiem rzeźbione twarze.
W kanionach pamięci
głębokich jak mrozooddech
zasypany śmiech.
I dławiący krzyk bólu
młyńskim kamieniem
na płaszczu mogił legł.
Ich wieczność
umarła
w pamięci świata.
W czarnej lepkiej, błotnistej, mazi
strzępy munduru tkwią.
Kolczastym drutem
związane ręce
i metaliczny oddech śmierci
przewiercił
czaszkę tą.
Ich serca
krwią już nie broczą
a oczy nie leją łez.
Lecz po niebiańskich łąkach
kroczą
wsłuchani w aniołów śpiew.
Szept modlitw gęstym welonem
otulił
tą leśną ciszę.
Znicze pamięci dziś płoną
I pieśni żałobne tu słyszę.
LIŚCIE
Listopadowy dzień wieńce i kwiaty na groby kładzie.
Wiatr strąca suche i martwe liście.
I w nieładzie spadają na groby przybrane kwieciście.
A mnie się wydaje , że to nie martwe liście.
Tylko myśli i żywe wspomnienia.
Tulą się do tych, których odesłaliśmy w tak okrutne zapomnienie .
Po świątecznym dniu, podobnie jak suche liście.
Tak i one , szybko rozwieją się i pogrążą się w mrok.
A powrócą tutaj z nami, dopiero aż za rok.