Cezary - opowiadanie nie do końca z sensem
- Dział: Humor
- Autor Alex
- Skomentuj jako pierwszy!
Bez żadnego pożegnania Cezary wyszedł z domu nawet nie zdziwiło to rodziny. Wychodził czasem po cichu, ale wracał niebawem. W ogóle był dziwny. Całe życie spędzał siedząc cicho w głębokim fotelu, nie zwracając uwagi na nikogo, zerkając tylko czasem podejrzliwie na krzątających się współmieszkańców. Tak można ich nazwać , bo nawet słowo domownik jest za dużym słowem dla określenia stosunków, jakie panowały między tym milczkiem, a przynoszącymi mu niemal pod nos posiłki konsumowane przez niego, mimo tego, że były one o wyśmienitych walorach smakowych, z wyrazem oczu zdradzającym niechęć, żeby nie powiedzieć obrzydzenie, albo wstręt, i dopiero potem można było w nich, a także w mimice zauważyć oznaki, lecz bardzo nikłe, jeśli zasługują one na wyrażenie ich treści tym słowem, zadowolenia.
Wszyscy pogodzili się z jego nieobecnością, nawet nie żałowali jego odejścia. Przecież nie był z nimi niczym związany, jeśli nie liczyć chwil, kiedy spacerował, rozglądając się wkoło, co wyglądało tak, jakby chciał zobaczyć, co zmieniło się w mieszkaniu z czasem, i na przykład na przestawiony w jadalni stół reagował zatrzymaniem i spoglądnięciem na tę ?nowość? w taki sposób, jakby chciał powiedzieć: ?Po co to wszystko? Czy w czymś wam to pomoże, że stół stoi tu, a nie tam?
Po kilkunastu dniach, kiedy wszyscy siedzieli w pokoju stołowym, pijąc poobiednią kawę, czytając zeszłotygodniową prasę, która w te odległe strony dochodziła z kilkudniowym opóźnieniem, dało się słyszeć dobiegająca zza drzwi prowadzących na korytarz, wiodący do ogrodu otaczającego tę już siedemdziesięcioletnią posiadłość, odgłosy świadczące o wesołym wbieganiu na stare dębowe schody, jakiegoś psa.
Zdziwiło to wszystkich i myśląc, że to pies jakiegoś gościa, którego kroki zaraz usłyszą, a który znał to wejście do domu, przez ogród i przyszedł właśnie w odwiedziny, wyszli na spotkanie, a stwierdzając, po wyglądnięciu przez okno, że nikogo nie ma wśród pięknie wypielęgnowanych grządek kwiatowych i poprzycinanych ze smakiem drzew i żywopłotów, otwarli drzwi.
Zdziwienie ich przerosło w zdumienie, które ktoś, kto nie zna sprawy, mógłby uznać za przerażenie, po ujrzeniu zebranych wokół niedużego, ale i niemałego, kudłatego, czarnego psa.
I któraś z tych osób, wyszła przed drzwi, przykucnęła przed merdającym ogonem przybyszem i z nutką rozrzewnienia w głosie, radośnie krzyknęła: ?Cezary, wróciłeś!?.